Początek lat osiemdziesiątych przyniósł w Wielkiej Brytanii nie tylko New Wave of British Heavy Metal, ale także naprawdę pierwsze prawdziwie satanistyczne teksty. Prekursorem tych „szatańskich wersetów” był oczywiście brytyjski zespół Venom, który również zaliczany jest do grona wykonawców New Wave Of British Heavy Metal. Przyznać jednak trzeba, że pośród grup z tego nurtu zespół Venom pełni rolę absolutnie szczególną, zarówno ze względu na muzykę, wyraźnie odbiegającą od dokonań Iron Maiden, Saxon czy Judas Priest, jak i ze względu na warstwę tekstową. Obrazoburcze liryki Venom w tamtym czasie stanowiły absolutne novum, budząc sensację u osób żądnych mocnych wrażeń, zainteresowanie u wszystkich zbuntowanych w stosunku do tradycyjnych wartości i trwogę wśród tych, którzy kwestie Boga i Szatana traktowali bardzo serio. Czy słusznie?
Popatrzmy zatem sami na lirykę do utworu „In League With Satan”.
I’m in league with Satan
I was raised in hell
I walk the streets of Salem
Amongst the living dead
I need no one to tell me
What’s wrong or right
I drink the blood of children
Stalk my prey at night
Look out beware
When the full moon’s high n’ bright
In every way I’m there
In every shadow in the night
Coz I’m evil in league with Satan
Evil in league with Satan
I’m in league with Satan
Obey his commands
With the goat of Mendes
Sitting at his left hand
I’m in league with Satan
I love the dead
No one prayed for Sodom
As the people fled
I’m in league with Satan
I am the masters own
I drink the juice of women
As they lie alone
I’m in league with Satan
I bear the devils mark
I kill the new born baby
Tear the infants flesh
„W zmowie z Szatanem” – Venom
Jestem w zmowie z Szatanem
Wychowałem się w piekle
Chodzę po ulicach Salem
Pośród żywych trupów
Nie potrzebuję nikogo, by mi mówił
Co jest dobre, a co złe
Chłeptam krew dzieci
Łowię swe ofiary w nocy
Uważaj, strzeż się
Kiedy księżyc jest wysoko i jasno świeci
Jestem tam za wszelką cenę
W każdym nocnym cieniu
Ponieważ jestem złem w zmowie z Szatanem
Złem w zmowie z Szatanem
Jestem w zmowie z Szatanem
Słucham jego poleceń
Z kozłem z Mendes
Siedzącym po jego lewicy
Jestem w zmowie z Szatanem
Kocham umarłych
Nikt nie modlił się za Sodomę
Gdy ludzie uciekali
Jestem w zmowie z Szatanem
Jestem panem samego siebie
Spijam sok kobiet
Gdy tak leżą samotnie
Jestem w zmowie z Szatanem
Noszę diabelski znak
Zabijam nowonarodzone dziecko
Rozrywam ciało niemowlęcia
Czy można serio traktować horrory, w których zło z piekła rodem zbiera krwawe żniwo? Oczywiście, nie. Ale nawet jeśli widzowie boją się tego, co za chwilę rozegra się na ekranie, to przecież nikt nie rozdziera szat z powodu fascynacji złem autorów takich obrazów. Dlaczego zatem to, co uchodzi zupełnie na sucho twórcom filmów grozy, jest odsądzane od czci i wiary w przypadku muzyków heavymetalowych?
Być może chodzi o to, że słowa „śpiewane” przez wokalistów spod znaku HM traktowane są jako ich własne, jako deklaracje ich poglądów. Dodatkowo na takie postrzeganie artystów wpływa też sceniczna otoczka ich twórczości, np. obrazoburcze symbole mniej lub bardziej jawnie nawiązujące do satanizmu. Taka jest też zarówno okładka płyty „Welcome To Hell”, jak i nieco wcześniej opublikowanego singla zatytułowanego właśnie „In League With Satan”. Gdy więc w roku 1981 wydany został ten ostatni, Venom natychmiast stał się źródłem wielu kontrowersji, a tytułowy kawałek z singla został jakiś czas potem okrzyknięty pierwszym utworem blackmetalowym w historii.
Analizę zacznijmy jednak nie od tego, co widzimy w tekście, ale od tego, czego w tekście… oficjalnie nie ma. Utwór rozpoczyna się od dziwnej przemowy wokalisty grupy, charyzmatycznego Conrada Lanta, „Cronosa”, w na pozór kompletnie niezrozumiałym języku. Okazuje się, że tekst tej przemowy został wmontowany w „In League With Satan” „od tyłu”, co od razu wnosi niesamowity nastrój rodem z filmów grozy właśnie. A gdy jeszcze dowiemy się, co Cronos naprawdę mówi, nasz instynkt samozachowawczy albo natychmiast demontuje ciekawość świata i w pierwszej chwili każe nam wziąć odwrót, albo wprost przeciwnie – łapczywie pochłania resztę tekstu:
Satan
Raised in Hell
Raised in Hell
I’m gonna burn your soul
Crush your bones
I’m gonna make you bleed
You’re gonna bleed for me[1]
Jestem Szatanem
Powstałem w piekle
Wychowałem się w piekle
Spalę twą duszę
Zmiażdżę twoje kości
Upuszczę twej krwi
Będziesz krwawić dla mnie
To jest złe: znaki i symbole uważane za „diabelskie” wg Kościoła katolickiego – gablota przed jednym z kościołów na Podlasiu (zdjęcie: Radek Pelc)
A potem jest tylko gorzej, to znaczy: coraz bardziej „szatańsko”. Jestem w zmowie z Szatanem – rozpoczyna otwarcie Cronos, co brzmi co najmniej jak deklaracja. Gdy do tego dodać fragmenty typu chłeptam krew dzieci, łowię swe ofiary w nocy, spijam sok kobiet, gdy tak leżą samotnie oraz rozrywam ciało niemowlęcia można naprawdę dojść do przekonania, że muzyk Venom mówi to serio, a jego ulubioną rozrywką jest wydłubywanie oczu albo wyrywanie serc niewinnym dziewicom. Cronos dodaje, że nosi diabelski znak, co zapewne miało niebagatelny wpływ na ukształtowanie się wśród fanów gatunku mody na tatuowanie czy obwieszanie się satanistycznymi symbolami. Zwraca też uwagę fragment nie potrzebuję nikogo, by mi mówił, co jest dobre, a co złe, co trochę mi przypomina choćby słynne „róbta co chceta” Jurka Owsiaka, a co jest solą w oku wyznawców religii otwarcie sugerujących konieczność podporządkowania się ściśle określonym regułom moralnym otrzymanym od Boga. I choć Jurek Owsiak nie ma zbyt wiele wspólnego z fanami „szatańskiej” muzy, to jednak ta zbieżność dobrze tłumaczy, dlaczego pewne środowiska traktują w ogóle muzykę rockową jako wylęgarnię wszelkiego zła.
Podobnie jak na początku, tak i na końcu „In League With Satan” znajduje się fragment „puszczony” od tyłu. Tym razem zawiera on przesłanie:
Better to reign in Hell than to serve in Heaven
I’m in league with Satan
You’re gonna burn in Hell
I want your soul
Lepiej rządzić w piekle niż służyć w niebie
Jestem w zmowie z Szatanem
Spalę cię w piekle
Chcę twojej duszy
W tekście znajdujemy też odwołania do dwóch konkretnych miejsc. Salem to amerykańskie miasto, w którym w XVII wieku doszło do słynnego procesu grupy ok. 80 osób, głównie kobiet, według licznych świadków parających się czarną magią. W wyniku procesu stracono czternaście kobiet i pięciu mężczyzn. A skoro w tym miejscu pojawiły się czary i czarownice, to nie mogło zabraknąć i diabła, którym – jak się dowiadujemy z tekstu – przyznaje się być Cronos, podmiot tej liryki, śpiewając: chodzę po ulicach Salem, pośród żywych trupów. Sodoma z kolei to znane z Księgi Rodzaju miasto, w którym rozpusta rozpanoszyła się tak bardzo, że Bóg osobiście zstąpił z nieba w ludzkiej postaci, by wraz z dwoma aniołami odwiedzić Abrahama i opowiedział mu o zamiarze zgładzenia Sodomy (i Gomory). Abraham jednak wstawił się za mieszkańcami miast, prosząc Boga, by nie niszczył ich, jeśli znajdzie w nich 50 sprawiedliwych. Bóg zgodził się, że nie zrobi tego nawet wtedy, jeśli Abraham znajdzie tylko 10-ciu, ale i ta sztuka nie udała się prorokowi; w efekcie oba miasta zostały spalone, a wszyscy ich mieszkańcy zginęli. Czemu więc nikt nie modlił się za Sodomę? Bo zamieszkiwali ją źli ludzie, zapewne „wodzeni na pokuszenie” przez złe diabły, których nikt nie żałował. W domyśle znów przez podmiot niniejszej liryki.
Bafomet, kozioł z Mendes (staroegipski Benebdżed) – symbol okultystyczny od XIX w. (rysunek Eliphasa Lévi; źródło: Wikipedia)
Kim jest natomiast kozioł z Mendes, zwany również Bafometem? To znany symbol kościoła satanistycznego. Postać ta wywodzi się jeszcze ze starożytnego Egiptu, gdzie wierzono, że Ptah, egipski bóg magii, wiedzy oraz mądrości, przybrał postać kozła i był czczony szczególnie mocno w mieście Mendes. Nie został on, wbrew dość rozpowszechnionemu mniemaniu, stworzony jako reakcja i przeciwwaga dla chrześcijańskiej „owieczki”, lecz powstał znacznie wcześniej. Głowa kozła z Mendes znalazła się za to na okładce singla „In League With Satan” oraz w nieco innej wersji na okładce albumu „Welcome To Hell”, za każdym razem wpleciona w pentagram.
Czy zatem Cronos i jego koledzy rzeczywiście deklarują w tym tekście swoje przywiązanie do Szatana? Wszystko wskazuje na to, że to tylko artystyczna prowokacja, nic więcej. W wywiadzie przeprowadzonym w 2008 roku przez brytyjski dziennik The Guardian wokalista Venom powiedział bowiem: „zawsze interesowałem się satanizmem, ale jesteśmy artystami ze sceny rozrywkowej i używaliśmy tematów takich jak satanizm i pogaństwo do bawienia ludzi, tak jak dzieje się w przypadku horrorów. Słuchanie albumu Venom jest tym samym, co oglądanie filmu ‘Evil Dead’. Nie, nie morduję w wolnym czasie dziewic”.
Samo zainteresowanie satanizmem to oczywiście za mało, by kogoś okrzyknąć satanistą, zawsze jednak możemy podejrzewać, że Cronos kłamie. Osobiście jednak nie widzę żadnego powodu, po co miałby to czynić. Panowie z Venom robili po prostu to, co wyczuli podskórnie, że oczekuje od nich najbardziej ekstremalnie nastawiona część publiczności metalowej. I tyle w temacie.
0 komentarzy