Przed nagraniem niepokojącego, genialnego „Broken Cog” grupa Meshuggah… broniła się długo. Jak twierdzi perkusista tego szwedzkiego zespołu, Tomas Haake, pierwsza wersja tego kawałka powstała już na przełomie 2010 i 2011 roku. Próby jego nagrania na płyty „Koloss” (2012) i „The Violent Sleep of Reason” (2016) zakończyły się fiaskiem. Do trzech razy sztuka, chciałoby się rzec, i w efekcie „Broken Cog” w końcu wylądował na dziewiątym albumie formacji – „Immutable” (2022), którą to płytę otwiera. Powiedzieć jednak „otwiera”, to nic nie powiedzieć; ten kawałek po prostu miażdży słuchacza już pierwszymi akordami, a całość stworzona została chyba według słynnej recepty Alberta Hitchcoka, mistrza suspensu – na początku trzęsienie ziemi, a potem napięcie tylko rośnie.
Jak należy się spodziewać, znakomitą, ale bardzo oryginalną (przyznajmy to: dość trudną w odbiorze) muzę uzupełnia równie dobry tekst. Równie miażdżący, należałoby powiedzieć, tak jak niemelodyjne i arytmiczne dźwięki, tworzące zaskakującą harmonię w dysharmonicznej twórczości Meshuggah.
Dodajmy, że „meshuggah” oznacza w języku jidysz „szalony”. W intencji założycieli grupa po prostu miała chyba grać szaloną muzę, co w moim odczuciu znakomicie się artystom udało. A o czym są teksty Meshuggah? Jak powiedział Tomas Haake, o „konieczności zaakceptowania naszej doczesnej natury, naszej śmiertelności i mrocznych myśli oraz o próbie przetrwania tego”. Przyjrzyjmy się zatem bliżej „Broken Cog”.
„Broken Cog” – Meshuggah
Inside, watching the core
Of whatever, we had left of our lives
The multiplications divide
We drink to quench
The thirst to come
With the bones that we left
The trap was sprung
Blind, ancient and malevolent
Cosmos divides
The truth is, we never
Ever had truth in sight
We spat on this purpose
We ate of whatever was left
The chasm beneath us will open
And swallow the rest
Me the broken cog
You seem to not have understood
Knives out, strings set in motion
You act like you’re surprised
Pre-emptive strike
Ruin, chaos, focus
Whispers, murmurs
Voices, voices
Whispers, purpose
Voices, murmurs
Whispers, murmurs
Voices, voices
Whispers, murmurs
Voices, purpose (purpose, purpose)
„Zepsuty trybik” – Meshuggah
Wewnątrz, obserwując resztki
Tego, co zostało nam z naszego życia
Multiplikacje nas dzielą
Pijemy, by ugasić
Nadciągające pragnienie
A wraz z kośćmi, które pozostawiliśmy
Pułapka została zastawiona
Ślepy, starożytny i złowrogi
Kosmos nas dzieli
Prawda jest taka, że nigdy
Przenigdy nie mieliśmy prawdy nawet w zasięgu wzroku
Olaliśmy ten cel
Skonsumowaliśmy to, co zostało
Otchłań pod nami i tak się otworzy
I pochłonie resztę
Ja, zepsuty trybik
Wydaje mi się, że nie skumałeś
Noże naszykowane, struny wprawione w ruch
Zachowujesz się, jakbyś był zaskoczony
Uprzedzam cios
Upadek, chaos, skupienie
Szepty, pomruki
Głosy, głosy
Szepty, cel
Głosy, pomruki
Szepty, pomruki
Głosy, głosy
Szepty, pomruki
Głosy, cel (cel, cel)
Autor, Mårten Hagström, rozpoczyna lirykę od słów: obserwując resztki tego, co zostało nam z naszego życia. Są dwie opcje, chyba trochę zależące od tego, kiedy powstał tekst. Jeśli dopiero niedawno, to chyba skłaniałbym się ku interpretacji, że ten tekst jest próbą spojrzenia w głąb siebie i sprawdzenia, jak wiele z naszych marzeń i młodzieńczych planów zostało spełnionych, a jak wiele poległo pod ciężarem trudnych doświadczeń życiowych. Takim refleksjom sprzyja zapewne wiek Hagströma; nie da się ukryć, że muzyk nie jest już taki młody – jest po 50-tce, a śpiewający te słowa wokalista grupy – Jens Kidman – powoli zbliża się nawet do 60-tki. To czas w życiu, gdy coraz częściej oglądamy się za siebie, mimowolnie sprawdzając, co nam się w życiu udało, a co nie, mając świadomość, że czas przeznaczony na realizację naszych życiowych planów kurczy się w zastraszającym tempie.
Jeśli jednak liryka powstała wraz z pierwszą wersją muzyki, artyści byli wtedy znacznie młodsi, choć nie tak młodzi, by wykluczyć tego rodzaju refleksje (kryzys wieku średniego???). Tym niemniej możliwe, że wtedy tekst Hagströma bardziej tyczyłby się chyba kondycji pokolenia albo – jeszcze ogólniej, jeszcze uniwersalniej – ludzkości, naszej cywilizacji. Nie zmienia to jakoś zasadniczo interpretacji całości tekstu, ale ma wpływ na punkt odniesienia, z którego do niej (do interpretacji) startujemy.
Wielu ludzi różnych ras – obraz wygenerowany przez AI (sztuczną inteligencję). Taka multiplikacja dotyczy nie tylko wyglądu czy fizyczności, ale także inteligencji, zdrowia, wierzeń i religii, seksualności, kultury, obyczajów, wzorców zachowań, polityki itd. Ilość problemów z tego wynikająca jest ogromna (źródło: Adobe Stock)
Wracając do samego tekstu, dalej muzyk daje nam znać, że przede wszystkim okazało się, iż, choć jesteśmy istotami społecznymi, to jednak skazani jesteśmy na pogłębiającą się samotność. Multiplikacje nas dzielą – śpiewa Kidman, co chyba trzeba odczytać, że różnorodność wcale nas do siebie nie zbliża, wprost przeciwnie – nie tylko kulturowe różnice raczej pogłębiają naszą izolację od reszty społeczeństwa, niż je niwelują. Jak słusznie zauważa Budget-Cake w serwisie Reddit, z jednej strony pozwala to dostrzec swoją wyjątkowość i unikatowość na skalę całego wszechświata, z drugiej jednak wcale nas to nie zbliża, kopie wręcz jeszcze głębszy rów między nami a resztą ludzi. Na dodatek w chwilę potem wokalista dodaje jeszcze, że ślepy, starożytny i złowrogi kosmos nas dzieli. To chyba ma oznaczać, że konstrukcja tego świata niczego nam nie ułatwia, przez co nigdy, przenigdy nie mieliśmy prawdy nawet w zasięgu wzroku. A więc nie tylko nie udaje nam się zbliżyć z innymi ludźmi ze względu na dzielące nas głębokie różnice, ale też nie jesteśmy w stanie nawet za wiele z tego wszystkiego, co się wokół nas wyprawia, zrozumieć. Chyba dlatego Hagström ustami Kidmana przyznaje: pijemy, by ugasić nadciągające pragnienie, bo szuka ucieczki od pustki, którą odczuwa.
Autor tekstu wie doskonale, że to tylko chwilowa ucieczka, bo przecież pułapka została zastawiona i to już w chwili naszych narodzin. Tą pułapką jest oczywiście śmierć, nasze unicestwienie. A ponieważ, jak już wspomniałem, muzycy nigdy, przenigdy nie mieli prawdy nawet w zasięgu wzroku, dlatego w końcu olali ten cel, czyli próbę zrozumienia naszej rzeczywistości. W tej sytuacji Kidman śpiewa, że skonsumowaliśmy to, co zostało, bo cóż innego pozostało, gdy ma się świadomość, że otchłań pod nami i tak się otworzy i pochłonie resztę.
Hagström konkluduje zatem, że jest tytułowym „broken cog”, czyli zepsutym trybikiem. Zepsutym, bo stracił nadzieję, widzi, że przed nim otwiera się coraz szerzej otchłań nicości, a scena życia, na której miał szansę zagrać swą wielką rolę, zaczyna mu się powoli wymykać. Wydaje mi się, że nie skumałeś – śpiewa Kidman i wyjaśnia: noże naszykowane, struny wprawione w ruch; zachowujesz się, jakbyś był zaskoczony: uprzedzam cios, co chyba oznacza, że w ten sposób przygotowuje się na kres. Gra i tworzy muzykę, bo to najlepszy sposób na wypełnienie wszechogarniającej go pustki. W sumie zagadką pozostaje, do kogo zwraca się autor tekstu słowami wydaje mi się, że nie skumałeś – czy do wyimaginowanego rozmówcy albo słuchacza, czy też może do siebie samego; po głębszym przemyśleniu uważam jednak, że dla miażdżącej wymowy liryki nie ma większego znaczenia, do kogo przemawiają artyści.
Interpretacja przedstawiona w serwisie SonicHits optuje za wersją, że w tym fragmencie utworu autorzy zwracają się bezpośrednio do słuchacza, „wzywając go do ignorancji” i oskarżając o to, że „nie rozumie prawdziwej natury rzeczy, jest zaślepiony chaosem i zniszczeniem, które sam pomógł stworzyć”. Nie odbieram tak tej części liryki, przytaczam ją jednak, gdyż jest moim zdaniem co najmniej intrygująca i być może to ja nie mam racji. Nie znam prawdziwych intencji Mårtena Hagströma, więc nie jestem w stanie rozstrzygnąć definitywnie, do kogo się zwraca i kto w związku z tym ma słuszność.
Utwór kończy się dość niejasnymi szeptami i pomrukami. O ile upadek, chaos można w takiej sytuacji zrozumieć i stosunkowo łatwo wytłumaczyć, o tyle skupienie czy głosy już raczej nie. No, może te ostatnie można spekulować, że to głosy w głowie autora tekstu, które coś do niego szepczą, a może przypominają mu o tym wszystkim, co czytamy w tekście. Wtedy pojawienie się na końcu słowa cel można by odebrać właśnie jako przypomnienie o nieudanym (?) poszukiwaniu życiowego celu.
Tekst „Broken Cog” mówi więc o burzliwej naturze ludzkiej egzystencji i nieuchronności naszej śmierci. Jak napisał recenzent Financial Times (!): „utwór ‘Broken Cog’ podsumowuje powtarzający się motyw Meshuggah, [w którym] ludzkie ciało [występuje] jako maszyna skazana na porażkę”. Osobiście myślę, że takie podejście jest oczywiście uprawnione, tym niemniej pragnę zauważyć, że w tym świecie wszyscy i wszystko, z kim lub czym się stykamy, jest na chwilę, czasem trwającą kilka minut, czasem kilkadziesiąt lat, ale nigdy nie na zawsze. Wiele więc zależy od naszego nastawienia do rzeczywistości – jeśli mamy tendencję do patrzenia na świat przez pryzmat szklanki do połowy pustej, będziemy widzieć zawsze przede wszystkim utraty, a przez to smutek i rozpacz, a jeśli przez pryzmat szklanki w połowie pełnej, będziemy się raczej cieszyć chwilą, którą przeżywamy lub przeżywaliśmy.
Hipnotyzujący teledysk do „Broken Cog” można rozmaicie interpretować. Czy bohater opowieści stara się siebie po prostu zrozumieć? (źródło: YouTube)
Hipnotyzujący teledysk do utworu utrzymany jest w typowej dla Meshuggah stylistyce. Mrok i egzystencjalna głębia unoszą wysoko głowę, podążając za sylwetką bohatera wizualnej opowieści, czyli tytułowego „zepsutego trybiku”. Jak sugeruje jeden z komentujących utwór w serwisie Reddit, postać z teledysku sprawia wrażenie kogoś, kto stara się rozpoznać i zrozumieć wszystko, co na niego wpływa. Spogląda jednak także badawczo na swe ciało, wnikając w głąb, starając się chyba zrozumieć, jak ta cała tajemnicza machineria działa. Wraz z bohaterem wideo widzimy sygnały elektryczne, leniwie płynące poprzez układ nerwowy, spoglądamy na migoczące neurony, zasilający organy wewnętrzne krwioobieg, obserwujemy kości, utrzymujące ciało w jakiej takiej równowadze. Nie dostrzegamy tylko, by oglądany przez nas bohater filmu zrozumiał sens istnienia i otaczającej go rzeczywistości. A przynajmniej tak ja interpretuję to, co widzę okiem kamery. Może to z tego powodu na koniec obserwowana postać zamienia się w obłok człekopodobnego dymu. W końcu tylko tyle z nas zostanie.
0 komentarzy