Polska jest jednym z kilku tradycyjnie najbardziej katolickich krajów w Europie. Niezależnie od tego, jaki masz do tego stosunek, taki jest fakt. Faktem jednak jest również to, że im młodszą grupę wiekową się w naszym kraju rozpatruje, tym współczynnik wierzących i głęboko wierzących jest niższy (by nie zostać posądzonym o tendencyjność, podpieram się tutaj katolicką interpretacją wyników badań religijności w Polsce, przeprowadzonej przez GUS). Badania obrazują więc postępujący proces laicyzacji Polaków, który odbywa się na naszych oczach, choć takiego wniosku na podstawie wspomnianych badań nie można wprost wysnuć (autorzy badania podpierają się porównaniem wyników podobnych badań przeprowadzonych kilka lat wcześniej).
Zapewne każdy z nas spotkał w życiu człowieka, który powątpiewał w istnienie tzw. istoty wyższej. Przyczyną są często po prostu zwykłe doświadczenia życiowe. W interesujący, nieco prowokacyjny sposób opowiedział o tym Piotr „Peter” Wiwczarek z olsztyńskiego Vadera w bardzo mocnym utworze pod wielce wymownym tytułem „Helleluyah (God Is Dead)”.
„Helleluyah (God Is Dead)” – Vader
Passing the empty halls
I see the thing upon the wall
Wooden sticks crossed together
And kneeling man talking to the effigy of steel…
God is dead!!! dead!!! Helleluyah!!!
Smell of burnt bodies
Slaughtered virgin lies dead without the face
Men staring at the skies
Singing lines and eating sand of waste…
God is dead!!! dead!!! Helleluyah!!!
Wandering the globe around
I saw no miracles no wonders
Humanity so poisoned by their myths
Why none can see my wings?!
God is dead!!! dead!!! Helleluyah!!!
„Helleluyah (Bóg nie żyje)” – Vader
Przemierzając puste wnętrza
Widzę to coś na ścianie
Skrzyżowane ze sobą drewniane patyki
I klęczącego faceta gadającego do stalowej kukły
Bóg nie żyje!!! Nie żyje!!! Helleluyah!!!
Odór spalonych ciał
Zmasakrowane ciało dziewicy bez twarzy
Faceci gapiący się w niebo
Śpiewający wersety i żrący piach pustyni
Bóg nie żyje!!! Nie żyje!!! Helleluyah!!!
Wędrując po całym globie
Nie widziałem żadnych cudów
Tylko ludzkość tak ogłupioną tymi mitami
Czemu nikt nie widzi moich skrzydeł?!
Bóg nie żyje!!! Nie żyje!!! Helleluyah!!!
Wielkie wnętrze katedry w Mediolanie z Jezusem na krzyżu pod sklepieniem (źródło: Wikimedia Commons)
Liryka rozpoczyna się od opisu sceny dostrzeżonej przez autora przechodzącego przez opustoszałe wnętrze jakiegoś budynku. Co ciekawe, okazuje się, że we wszystkich miejscach, w których znalazłem w Internecie tekst tego utworu, w pierwszej linii znajduje się słowo „house” zamiast „halls”. Na szczęście Peter zwrócił mi na to uwagę, dzięki czemu mogę zaprezentować na pewno poprawną wersję.
Wracając do tekstu, jego autor napotyka w tym pustym wnętrzu (w domyśle: w jednej ze świątyń, które w naszych czasach stają się coraz bardziej opustoszałe) krzyż oraz na pierwszy rzut oka modlącego się przed nim klęczącego mężczyznę. Jak się jednak okazuje, ten starszy człowiek właśnie przechodzi załamanie wiary, bo zaczyna bluźnić, krzycząc: Bóg nie żyje!!! Hellelluyah!!!
Tutaj musimy się zatrzymać na dłużej. Śmierć Boga nie jest bowiem pomysłem ani Petera, ani tym bardziej żadnego innego wykonawcy którejkolwiek z odmian metalu. Najbardziej znana jest zapewne koncepcja śmierci Boga upowszechniona przez słynnego niemieckiego filozofa, Fryderyka Nietzschego. Myśl Nietzschego polegała na uznaniu, że w racjonalnym świecie XIX-wiecznym nie ma już miejsca dla Boga. Innymi słowy w materialistycznym świecie, w którym dominuje naukowe podejście do rzeczywistości, nie może być mowy o wierze, jak mawiają niektórzy, w „coś, czego nie ma”.
Prowokacyjne hasło Nietzschego ma oczywiście tak naprawdę pobudzić do myślenia. Ma zwrócić uwagę na fakt, że idea Boga przestała być źródłem moralności. W ten sposób filozof uwypukla kryzys współczesnych mu wartości, bo „jeśli porzuca się wiarę chrześcijańską, to tym samym pozbawia się prawa do moralności chrześcijańskiej” (cytat ze „Zmierzchu bożyszcz, czyli jak filozofuje się młotem”, tłum. Paweł Pieniążek, wyd. Zielona Sowa, Kraków 2004). Czym zastąpić tę światopoglądową wyrwę…?
W XIX wieku w Europie nie istniało jeszcze zbyt wiele prądów i myśli filozoficznych, które były w stanie próbować godnie zastąpić moralność chrześcijańską, na której to opierała się właściwie cała europejska filozofia, obyczajowość i kultura, a także w pewnym stopniu również nauka. Dlatego Nietzsche pesymistycznie mówił, że „śmierć Boga” prowadzi do odrzucenia wiary w obiektywne i uniwersalne wartości moralne. Taka postawa prowadziła go do nihilizmu, który chciał przezwyciężyć poprzez odwołanie się do najbardziej uniwersalnych wartości moralnych, pierwotnych nawet w stosunku do chrześcijaństwa. Sprzeciw współczesnej mu społeczności wobec zanegowania istnienia Boga próbował tłumaczyć lękiem przed samotnością i absurdem istnienia, o którym więcej mówili nieco później egzystencjaliści, a zwłaszcza francuski filozof Jean-Paul Sartre, żyjący i tworzący w XX wieku.
Kadr z teledysku do utworu (źródło: YouTube)
Wracając do tekstu, Peter bez wątpienia doskonale zna koncepcję Nietzschego i jawnie się do niej odwołuje. Czyni to jednak ponad 100 lat po Nietzschem, należy więc zwrócić uwagę dodatkowo na kontekst, w jakim to robi, by dodatkowo odnieść się do współczesnej mu rzeczywistości. W naszym świecie ludzie odchodzą od wiary w Boga-Stwórcę często np. dlatego, że nie potrafią zrozumieć, jak Bóg może przyzwalać na rzeczy, które w tym świecie są na porządku dziennym. Jak napisał do mnie Peter, wyjaśniając istotę tekstu: „gdzie jest Bóg, skoro pozwala swoim dzieciom (w sensie: ludziom) na takie czyny?”.
No bo jak Bóg może pozwalać na ludobójstwo? Czystki etniczne? Obozy koncentracyjne? Jak może tolerować pojawianie się okrutnych, nieuleczalnych chorób, dotykających maleńkie, niewinne dzieci? Jak Bóg może spokojnie patrzeć na niegodziwości, których dopuszczają się różni ludzie, i „nie grzmieć”…?
W naszym świecie coraz częściej ludziom nie wystarcza już wytłumaczenie typu „bo Bóg tak chce”. Skoro Bóg jest istotą nieskończenie dobrą, nie może przecież chcieć tak makabrycznych rzeczy. Co więcej, coraz częściej nie satysfakcjonuje wielu ludzi także wytłumaczenie, że to nie Bóg tak chce, lecz obdarzony wolną wolą i ulegający pokusom sił zła człowiek czyni te wszystkie straszne rzeczy. Nawet jeśli dopuścimy takie rozumowanie do głosu, nadal nie wytłumaczymy, dlaczego chorują na najcięższe choroby małe, niewinne dzieci. Krótko mówiąc, kryzys wartości moralnych głoszonych przez religię chrześcijańską narasta, a próby tłumaczenia rzeczywistości podejmowane przez Kościół są przez coraz liczniejsze grupy ludzi odrzucane, co z kolei pokazują wspomniane wcześniej badania.
Jeśli chodzi o tekst, nie wiemy, z jakiego dokładnie powodu klęczący facet zaczyna krzyczeć Bóg nie żyje, możemy jednak być pewni, że kieruje nim kryzys wiary, być może spowodowany właśnie panoszącym się złem. Wykrzyczane przez niego Bóg nie żyje uzupełnione jest genialnym wykrzyknieniem Helleluyah, będącym tworem słownym powstałym ze sprytnego zlepienia „halleluyah” (alleluja) ze słowem „hell” (piekło). Słowo „alleluja” oznacza dosłownie „wychwalajcie Jahwe”, czyli „wychwalajcie Boga”. Jak widać, w tekście nie zdecydowałem się jednak na przetłumaczenie tego tworu słownego. Należałoby go przetłumaczyć może jako „chwała piekłu”, albo „radujcie się, piekła” (a może „piekłolluja”?). Ważniejsze od samego tłumaczenia, z których żadne nie wydaje mi się tak zgrabne, jak anglojęzyczny oryginał, jest oczywiście jego znaczenie. Moim zdaniem należy to zrozumieć tak: skoro Boga nie ma, to piekło musi się cieszyć, bo to przecież oznacza, że diabli mogą robić, co im się żywnie podoba – skoro Bóg nie żyje, to siły zła mogą się teraz panoszyć bez żadnych ograniczeń. Helleluyah!!!
Kobiety „bez twarzy” – Afgańskie muzułmanki w tzw. burkach, czyli strojach zakrywający całe ciało, z umożliwiającymi widzenie otworami na oczy. Stroje obowiązkowe w konserwatywnych społecznościach muzułmańskich i żydowskich (całkiem czarne). (źródło: Wikipedia)
I już w chwilę potem dowiadujemy się, jakie są tego konsekwencje: odór spalonych ciał, zmasakrowane ciało dziewicy bez twarzy. To tylko niewielka próbka tego, co się dzieje w świecie, w którym Bóg nie żyje. Można też interpretować to trochę inaczej, jak to czyni Marcin Kuca w serwisie groove.pl: wszystko to, co dzieje się wokół nas, te wszystkie okropieństwa, dowodzą, że Boga po prostu nie ma. To dlatego krzyż w świątyni jest tutaj określony nie jako symbol męczeństwa wymagający szacunku, ale pogardliwie jako skrzyżowane ze sobą drewniane patyki („sticks” można też przetłumaczyć jako „kije”, „pałki” czy „laski”). Pogardliwie, bo przecież autor wędrując po całym globie, nie widział żadnych cudów, tylko ludzkość tak ogłupioną tymi mitami, co należy zrozumieć, że odrzuca nie tylko religię chrześcijańską, ale i islam (bo faceci gapiący się w niebo, śpiewający wersety i żrący piach pustyni to oczywiście muzułmanie, którzy modląc się do Allacha, biją czołem o grunt, w klasycznych krajach islamskich często piaszczysty, a zmasakrowane ciało dziewicy bez twarzy to według wyjaśnień Petera „nawiązanie do twardych zasad szariatu w islamie, który często jest wykorzystywany przez tamtejszych wiernych do okazywania nienawiści i okrucieństwa”). Dlatego na koniec autor tekstu szyderczo i retorycznie zarazem pyta: czemu nikt nie widzi moich skrzydeł?! (jak wyjaśnił mi Peter, jest to aluzja do „boskości” człowieka). Tym samym autor tekstu, odcinając się od religii, które uznaje za kłamliwe, dobrowolnie skazuje się na banicję i łatkę bluźniercy.
Jeszcze inną interpretację tekstu zaproponował DeanGuitars w serwisie SongMeanings. Jego zdaniem podmiotem lirycznym jest tutaj ciemny anioł, który wędrując po świecie, z którego zostały wykorzenione religie, wstępuje do pustego kościoła, w którym widzi krzyż i starszego człowieka, wykrzykującego, że Bóg nie żyje. Przemierzając różne miejsca, ogląda świat wyniszczony konfliktami, pełen martwych, zmasakrowanych ciał. Tak wygląda nasz świat, a raczej to, co z niego zostało w wyniku realizacji planu sił ciemności polegającego na wykorzenieniu religii z naszej świadomości. Cały tekst byłby więc tylko opisem owego spaceru ciemnego anioła po Ziemi opanowanej przez siły ciemności w wyniku śmierci Boga.
Niezależnie od interpretacji, bez wątpienia tekst jest w stosunku do religii krytyczny. Świadczy o tym co najmniej fragment: wędrując po całym globie, nie widziałem żadnych cudów, tylko ludzkość tak ogłupioną tymi mitami. Skoro jednak prowokacyjny mógł być już prawie 150 lat temu Nietzsche, dlaczego prowokacyjny i zarazem pobudzający do myślenia nie może być Vader…?
Dziękuję za interpretację jest kompletna podobnie jak wspaniały jest utwór Vadera i klip do niego. Nie ma co się tu rozkminiać chyba tylko Sienkiewicz (z najbliższych nam) w Quo vadis przedstawił chrześcijaństwo zgodnie ze swoimi pierwotnymi dogmatami bo w trylogii to już poszedł zgodnie ze znanym zawołaniem wojennym Deus vult. Czy bóg (chrześcijański czy jakiś inny) jest czy go nie ma wojny i tak będą. Tylko ludzie mogą im zapobiec, ale czy to jest w ich interesie?? Wojna, dążenie do władzy i rywalizacja jest wpisana w naturę człowieka i żadna religia tego nie zmieni.
Nawet staruszki z kółek różańcowych przepychają się która pierwsza będzie niosła obrazek czy figurkę na procesji. Z pozdrowieniami.