Gdy patrzy się na coś powierzchownie, bardzo łatwo można wysnuć błędne wnioski. Na tej zasadzie w przeszłości grupy heavymetalowe wielokrotnie były oskarżane o różne bzdury. Zresztą, na moim blogu już teraz, mimo że opisałem dotąd tylko kilkanaście tekstów, łatwo znaleźć kilka przykładów takich sytuacji.
Gdy popatrzeć na tytuł utworu grupy Carcass – „The Granulating Dark Satanic Mills” – można domniemywać, że pewnie chodzi o jakieś praktyki satanistyczne – przecież w tytule mamy słowo „satanic”, prawda? Z jednej więc strony ci wszyscy, którzy doszukują się w tej muzyce tylko czegoś złego, od razu sądzą, że oto mają w ręku kolejny dowód, iż się nie mylą; z drugiej zaś ci wszyscy ortodoksyjni fani, którzy pragną jeszcze więcej ciemności i ognia piekielnego, też od razu są zadowoleni. Jak to często bywa, prawda leży zupełnie gdzie indziej. No cóż, „rzeczy nie są takie, jakimi wydają się być”.
A tymczasem kawałek zespołu Carcass jest w warstwie tekstowej bardzo ciekawy. Grupa uchodzi zresztą za taką, której liryki zawsze są wyjątkowe. Dodam jeszcze tylko na wstępie, że to jeden z najtrudniejszych testów, jakie przyszło mi tłumaczyć, ze względu na wyjątkowo kwiecistą angielszczyznę użytą przez jego autora. Przyjrzyjmy się więc bliżej „rozdrabniającym, ciemnym, szatańskim młynom”.
“The Granulating Dark Satanic Mills” –
Carcass
From the weeping womb to the tomb
Towering fuming smokestacks loomed
Aloft the emancipated industrial
mercantile maroon
Your heirs will be deprived this fate
A penitentiary as
consumer villeins
Never to enter through
the grim rusting factory gates
Six, zero, two, six
Nine, six, one
Torn apart in the soul destroying…
Six, zero, two, six
Nine, six, one
The granulating dark satanic mills…
Subsisting shackled drudgers & drones
Disassembly line of skin & bone
Collieries not beaches
lie beneath the paving stones
When chattel black turned to white
Rigid binding chains were hidden from sight
The unborn will quench
the thirstful smouldering kiln’s fires
Six, zero, two, six
Nine, six, one
Torn apart in the soul destroying…
Six, zero, two, six
Nine, six, one
Sweat & no redemption in the dark
satanic mills
An existence, subservient, binded you’ll see
„A working class hero is something to be”
An existence, subservient, blinded you’ll seed
A working class hero is something to bleed
„Rozdrabiające, ciemne, szatańskie
młyny” – Carcass
Od płaczu narodzin aż po grób
Na horyzoncie górują strzeliste, dymiące kominy
Wynoszą ku górze wyemancypowany brud
przemysłu kupieckiego
Twoi potomkowie doświadczą tego losu
Konsumentów odrabiających pańszczyznę
niczym w zakładach karnych
Nigdy nie przekraczaj
ponurych, rdzewiejących bram fabryki
Sześć, zero, dwa, sześć
Dziewięć, sześć, jeden
Rozdarty, gdy twa dusza niszczeje
Sześć, zero, dwa, sześć
Dziewięć, sześć, jeden
Rozdrabiające, ciemne, szatańskie młyny…
Spętani subsydiami robole i lenie
Linia demontażu skóry i kości
Kopalnie węgla to nie plaże
ukryte pod brukiem
Gdy czarni niewolnicy zmienili się w białych
Surowe reguły powiązań były ukryte przed wzrokiem
Nienarodzeni zaspokoją
nienasycone ognie pieców
Sześć, zero, dwa, sześć
Dziewięć, sześć, jeden
Rozdarty, gdy twa dusza niszczeje
Sześć, zero, dwa, sześć
Dziewięć, sześć, jeden
Pot i brak odkupienia w rozdrabiających, ciemnych,
szatańskich młynach
Istnienie, służalcze i spętane, dostrzeżesz
„Bohater klasy pracującej to ktoś, kim warto być”
Istnienie, służalcze i spętane wysiejesz
Bohater klasy pracującej to ktoś, kto się wykrwawi
Termin „dark satanic mills” („ciemne szatańskie młyny”) powstał w XVIII wieku w Wielkiej Brytanii na określenie dehumanizacji stosunków międzyludzkich wynikającej z konsekwencji wczesnej rewolucji przemysłowej. Oficjalnie użył go po raz pierwszy angielski poeta, William Blake, w wierszu „And did those feet in ancient time”, opublikowanym w 1808 roku. Autor tekstu uzupełnił go dodatkowo słowem „rozdrabniające”, by podkreślić, jak jego zdaniem wielką miazgę robi z nas nowoczesna cywilizacja.
Na wstępie autor maluje nam ponury krajobraz, w którym od płaczu narodzin aż po grób na horyzoncie górują strzeliste, dymiące kominy. To, co z siebie wyrzucają, może być tłumaczone na wiele różnych sposobów ze względu na wieloznaczność użytych w tej linii słów, chodzi jednak chyba po prostu o poetycki opis dymu, który jest wytworem zakładów przemysłowych.
O tym, czym się staliśmy, albo właściwie jak jesteśmy wszyscy traktowani od początku rewolucji cywilizacyjnej, przeczytamy w kolejnych zwrotkach. Dowiadujemy się więc, że jesteśmy konsumentami odrabiającymi pańszczyznę niczym w zakładach karnych. Krótko mówiąc, naszym obowiązkiem jest konsumować. Jeśli tego unikamy albo nie robimy wcale, jesteśmy dla systemu nieprzydatni. Zwróćcie uwagę, jak często poucza się nas, by kupować rodzime produkty; krótko mówiąc, kupowanie produktów wytwarzanych przez lokalnych producentów z punktu widzenia machiny, jaką jest gospodarka, jest korzystne. Gdy w gospodarce zacina się parę trybów (by nie sięgać daleko, wystarczy sobie przypomnieć, co się działo, gdy w czasie pandemii koronawirusa pewne biznesy nie mogły sprzedawać swych towarów lub usług), od razu ma to dramatyczne konsekwencje choćby dla produktu krajowego brutto (PKB).
Tylko spróbuj nie płacić swoich rachunków… (zdjęcie autora)
Wracając do liryki, jesteśmy spętanymi subsydiami robolami i leniami. Subsydiami, czyli koniecznością płacenia czynszu, rachunków za prąd, gaz, czy Internet, a także podatkami i ubezpieczeniami. Robolami i leniami jesteśmy oczywiście z punktu widzenia tych, którzy zarządzają tym systemem. Chwilę potem dowiadujemy się, że czarni niewolnicy zmienili się w białych, co należy rozumieć, że kiedyś niewolników przywożono z Afryki, ale zmiany społeczne zaistniałe wraz z rewolucją przemysłową dały Afrykanom niby-wolność, w zamian przekształcając w niewolników systemu Europejczyków. Autor tekstu stawia też tezę, że surowe reguły powiązań były ukryte przed [naszym] wzrokiem. Bo czy ktokolwiek upatruje w konieczności płacenia rachunków czy podatków czegokolwiek złego? Wszak to takie oczywiste. Żyjemy – musimy gdzieś spać, coś jeść, potrzebujemy prądu, ciepła, bieżącej wody. Fakt, że w związku z tym uzależniamy się od systemu, który nakłada na nas daniny w zamian za korzystanie z tych dobrodziejstw cywilizacji, nam z reguły umyka. Jeśli się dobrze zastanowić, to na pewno coś w tym przesłaniu jest – niech no tylko ktoś spróbuje nie płacić swoich rachunków czy podatków…
Włos jednak się jeży na głowie, gdy czytamy, że twoi potomkowie doświadczą tego losu. To zawsze przeraża, jeśli mamy świadomość, że nasze dzieci i wnuki nie będą w stanie uniknąć złego losu. A jednak; żyjemy w systemie, który stosunkowo rzadko negujemy. Fakt, że wychowamy nasze dzieci tak, by również umiały funkcjonować w tym systemie, nikogo nie dziwi i nie przeraża. Autorzy tekstu (perkusista Daniel Wilding, basista i główny wokalista Jeff Walker oraz gitarzysta William Geoffrey Steer) boleśnie jednak uświadamiają nam, że ten los jest nie do uniknięcia, w zasadzie niezależnie od tego, czy się reguły rządzące zastanym porządkiem społecznym akceptuje, czy nie.
Dlatego autorzy sugerują, by nigdy nie przekraczać ponurych, rdzewiejących bram fabryki. W tekście brzmi to tak, jak zaprzedanie duszy diabłu, czyli nic dobrego z tego nie wyniknie. Jeśli się bowiem zgodzimy na uczestnictwo w tym procederze, musimy się liczyć też z tym, że jego elementem jest także na przykład linia demontażu skóry i kości (chodzi o taśmy, na których powstaje tzw. mięso oddzielone mechanicznie), a ponadto powinniśmy pamiętać, że kopalnie węgla to nie plaże ukryte pod brukiem, tylko niebezpieczne zakłady wydobywcze, w których górnicy każdego dnia z narażaniem własnego życia (to nie żart – byliście kiedyś w kopalni…? Polecam – to wybitnie kształcąca „wycieczka”) wydobywają „czarne złoto”. Pewnie dlatego autorzy liryki piszą, że są rozdarci, gdy twa dusza niszczeje (choć Mindcrime w serwisie Genius.com sugeruje, że chodzi tutaj raczej o to, że duszę niszczą procedury fabryczne). I pewnie dlatego na zakończenie parafrazują, że bohater klasy pracującej to ktoś, kto się wykrwawi. Okropne.
Nawiasem mówiąc, w ostatniej zwrotce znajduje się cytat z tekstu Johna Lennona pt. „Working Class Hero”, czyli „bohater klasy pracującej”. Chodzi o słowa bohater klasy pracującej to ktoś, kim warto być – to dosłowny cytat z tej zbuntowanej piosenki, napisanej przez Lennona w 1970 roku.
Zaraz, zaraz… Ale cóż to jest to sześć, zero, dwa, sześć, dziewięć, sześć, jeden, które pojawia się w utworze co chwilę w refrenie? Nie jest łatwo rozwikłać tę zagadkę, gdyż opisy tego utworu w tej kwestii tylko bezradnie rozkładają ręce, ale miłośnicy gatunku na facebookowej grupie Death Metal Central podpowiedzieli kilka możliwych znaczeń.
Po pierwsze, może to więc być numer stali wykorzystywanej do produkcji narzędzi chirurgicznych, nie znalazłem jednak jednoznacznego potwierdzenia tej tezy. Na pewno jest to natomiast numerek pewnego białka. Dość ciekawe wytłumaczenie podają też autorzy serwisu Overground Scene, zauważając, że po skreśleniu trzech szóstek zostaje liczba 0291, która jest… numerem statystycznym (klasyfikacyjnym) farm hodowlanych oraz firm zajmujących się przetwórstwem zwierząt gospodarskich w Stanach Zjednoczonych, co – biorąc pod uwagę odwieczne zapędy muzyków Carcass do propagowania wegetarianizmu – może nie być przypadkowym zbiegiem okoliczności. Jest jeszcze jedna możliwość: to może być po prostu numer więźnia z obozu koncentracyjnego, jak sugeruje jeden z komentatorów w serwisie SongMeanings. A ponieważ muzycy niechętnie odpowiadają na pytania w kwestii interpretacji swych tekstów, od nich pewnie się nic konkretnego w tej kwestii nie dowiemy, musimy więc poprzestać na tym, co napisałem.
Świetny tekst samego Carcass i doskonała analiza. Wreszcie można poznać nieco znaczeń ukrytych w tym zajebistym kawałku. Dodam, że znaczenie 6026961 jest ciągle analizowane przez fanów i fanatyków, więc nie wiadomo co jeszcze wypłynie. Ten „numer” daje wiele możliwości interpretacji: od oznaczeń tatuowanych przez nazistów więźniom obozów koncentracyjnych, przez geometryczne i matematyczne kombinacje (suma cyfr to 30), czy mistyczne znaczenia liczb. Carcass zagrał w 10!