„The Number of The Beast” zespołu Iron Maiden to jeden z wielkich hitów New Wave of British Heavy Metal. Utwór, nagrany w 1982 roku, nie tylko dotarł do 10. miejsca listy przebojów Programu III Marka Niedźwiedzkiego, nie tylko gwałtownie przyczynił się do popularyzacji Iron Maiden w Polsce i na świecie, nie tylko stał się przyczyną wielu problemów grupy (o tym za chwilę) – stał się też jednym z najbardziej rozpoznawalnych kawałków w historii heavy metalu. A już na pewno jest w piątce najlepszych piosenek skomponowanych przez grupę Iron Maiden. I z całą pewnością jest tym utworem, dzięki któremu ja osobiście stałem się fanem tego zespołu i metalu w ogóle.
Kiedy ten kawałek zagościł na antenie programu III Polskiego Radia, w naszym kraju trwała zima stanu wojennego, w sklepach pustych półek pilnowali udający pracę sprzedawcy, a mrok realnego socjalizmu spowijał chmurą braku perspektyw każdą w miarę myślącą głowę. Gdzieś w tym mroku rozbłysnął jednak geniusz Marka Niedźwieckiego, któremu udało się przeforsować szalony pomysł stworzenia listy przebojów w Polskim Radiu.
Pomysł, który gwałtownie potrzebująca społecznej aprobaty władza łyknęła pod szyldem wychodzenia naprzeciw oczekiwaniom młodzieży. O naiwności! „Czerwoni” aż do upadku komuny w 1989 roku nie potrafili skumać, że rock = bunt, że twórcy i miłośnicy rocka będą się zawsze buntować przeciwko jakiejkolwiek formie przemocy, niezależnie od tego, czy kreowanej przez siły prawicowe, lewicowe, konserwatywne czy liberalne. Tym samym wdzierająca się do naszej szaroburej rzeczywistości lat 80-tych zachodnia muzyka rockowa dokonała w umysłach młodych ludzi tego, co władza ludowa za wszelką cenę chciała uniknąć. Rock był naszym małym okienkiem na Zachód, naszym oddechem wolności, a przekaz płynący wraz z muzyką zmieniał nasze młode mózgi bezpowrotnie.
Wracając jednak do „The Number of The Beast”, dodajmy od razu, że nie wszystkim podobało się, że takie piosenki, opisujące satanistyczne praktyki, trafiały na antenę. Władzy tym bardziej to nie przeszkadzało – chodziło przecież o to, by skupiony wokół Kościoła zbuntowany naród od tegoż Kościoła odciągnąć. „The Number of The Beast” z pozoru świetnie pełnił tę rolę, wzbudzając liczne protesty środowisk konserwatywnych np. w Stanach Zjednoczonych. Czy słusznie?
„The Number Of The Beast” –
Iron Maiden
„Woe to you, o’er earth and sea
For the Devil sends the beast with wrath
Because he knows the time is short
Let him who hath understanding
Reckon the number of the beast
For it is a human number
Its number is six hundred-and-sixty-six”
I left alone, my mind was blank
I needed time to get the memories from
my mind
What did I see, can I believe
That what I saw that night was real and not just
fantasy
Just what I saw in my old dreams
Were they reflections of my warped mind staring
back at me?
’Cause in my dreams, it’s always there
The evil face that twists my mind and brings me
to despair
The night was black, was no use holding back
’Cause I just had to see, was someone watching me
In the mist, dark figures move and twist
Was all this for real or just some kind of hell
666 the number of the beast
Hell and fire was spawned to be released
Torches blazed and sacred chants were praised
As they start to cry, hands held to the sky
In the night the fires burning bright
The ritual has begun, Satan’s work is done
666 the number of the beast
Sacrifice is going on tonight
This can’t go on, I must inform the law
Can this still be real or some crazy dream?
But I feel drawn towards the chanting hordes
They seem to mesmerize… can’t avoid their eyes
666 the number of the beast
666 the one for you and me
I’m coming back, I will return
And I’ll possess your body and I’ll make you burn
I have the fire, I have the force
I have the power to make my evil take its course
„Liczba bestii” – Iron Maiden
„Biada mieszkającym na ziemi i na morzu!
Iż zstąpił dyjabeł do was, mając wielki gniew,
Wiedząc, że krótki czas ma.”*
„Kto ma rozum,
Niech zrachuje liczbę onej bestyi;
Albowiem jest to liczba człowieka.
A ta jest liczba jej, sześćset sześćdziesiąt i sześć” **
Zostałem sam, w głowie pustka
Potrzebowałem czasu, by wszystko ułożyć
sobie w głowie
Co ja właściwie widziałem? Czy mam uwierzyć,
Że to, co zobaczyłem tamtej nocy, było jawą,
a nie po prostu przywidzeniem?
Dokładnie to, co widziałem w moich dawnych snach
Czy to były tylko wizje
mojego pokręconego umysłu?
Bo w moich snach ciągle widzę
Piekielną twarz, na myśl o której mąci mi się
w głowie i wpadam w rozpacz
Choć noc była ciemna, nie chciałem wracać
Cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje
We mgle tańczyły mroczne, wijące się postacie
Co to było u licha, czy to wszystko było prawdziwe?
666, to liczba bestii jest
Piekło i ogień zrodzone, by zapłonąć
Płonące pochodnie i podniosłe modlitwy
Wykrzykiwane z rękami wzniesionymi ku niebu
Jaskrawe ognie rozjaśniły ciemną noc
Rytuał rozpoczęty: dokonało się dzieło Szatana
666, to liczba bestii jest
Ofiara zostanie dziś złożona
Nie mogę na to pozwolić, muszę powiadomić władze
Czy to jawa, czy tylko szalony sen?
Czuję, jak wciąga mnie ten skandujący tłum
Niczym w hipnozie nie potrafię uniknąć ich wzroku
666, to liczba bestii jest
666, jedna dla ciebie i jedna dla mnie
Teraz odchodzę, ale powrócę
Posiądę twe ciało i sprawię, że zapłoniesz
Mam ogień, mam siłę,
Mam moc, by zapanowało zło
* Apokalipsa Św. Jana 12,12
**Apokalipsa Św. Jana 13,18
(cytaty z Pisma Świętego za tzw. Biblią Gdańską z roku 1881)
Liczba bestii… Apokalipsa św. Jana, XIII,18. Fragment skanu Biblii Gdańskiej z 1632 r. (źródło: bibliagdanska.pl)
Rozpoczynający się od dwóch cytatów z Apokalipsy Świętego Jana, recytowanych przez angielskiego aktora Barry’ego Claytona, dynamiczny utwór poraża swoją dramaturgią. Narastające napięcie opowieści świetnie oddaje towarzysząca mu muzyka, której temperatura rośnie wraz z napięciem budowanym w tekście.
Jeśli chodzi o tytuł utworu, powszechnie stosowane jest tłumaczenie „numer bestii”, nie jest ono jednak właściwe. „Liczba bestii” jest po pierwsze tłumaczeniem zgodnym z popularnymi tłumaczeniami Biblii, a poza tym tak wynika z kontekstu w Piśmie Świętym – chodzi przecież o liczbę 666, a nie o kolejny numer diabła czy szatana.
Genezy dla liryki należy szukać w filmie Omen II z 1978 roku (tytuł angielski: Damien: Omen II). To właśnie po obejrzeniu tego filmu Steve’owi Harrisowi, założycielowi i basiście grupy, przyśnił się koszmar, który opisał w tekście. Satanistyczny rytuał, który opisywany jest przez Harrisa, nie ma więc nic wspólnego ani z rzeczywistymi rytuałami tego typu, ani tym bardziej z czymś, w czym muzyk kiedykolwiek uczestniczył. No chyba, że mówimy o filmie – tak, film oglądał. Natomiast opis snu jest tak dosłowny i oczywisty, że nie wymaga chyba jakiegoś dogłębnego omówienia – wystarczy przeczytać tekst wraz z jego tłumaczeniem. Może warto tylko zwrócić uwagę na fragment, w którym przerażony lider Iron Maiden reaguje na rzekomo dziejące się na jego oczach wydarzenia: nie mogę na to pozwolić, muszę powiadomić władze. No cóż, to chyba nie jest reakcja kogoś, kto pochwala tego typu rytuały, ale czy któryś z krytyków grupy w ogóle zadał sobie trud, by przeczytać lirykę do tego utworu…? Pytanie retoryczne.
Jak jednak słusznie zauważył w swojej książce Paul Stenning, to, co nie przeszkadzało nikomu w filmie Omen II, zaliczanemu do „rozrywkowych”, gdy zainspirowało zespół heavymetalowy, natychmiast wywołało falę wściekłych protestów (patrz: Paul Stenning: „Iron Maiden. Historia Żelaznej Dziewicy”, In Rock, Poznań 2011, s. 98-99). No cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz. Dodajmy jeszcze tylko dla porządku, że inną inspiracją dla opowieści był także podobno wiersz szkockiego poety Roberta Burnsa pt. „Tam o’ Shanter”.
Tytuł utworu, będący jednocześnie tytułem trzeciej płyty zespołu, stał się jednak, jak się szybko okazało, równocześnie źródłem problemów grupy w Stanach Zjednoczonych. Stało się to wszystko na fali popularnej wtedy gorączki wywołanej przez twierdzenia, że grupy propagujące praktyki okultystyczne i satanizm stały się popularne w społeczeństwie i zaczęły masowo psuć morale młodzieży, głównie dzięki rzekomej pomocy płynącej ze strony różnej maści artystów, w tym muzyków metalowych, którzy „zaprzedali dusze diabłu”. W przypadku „The Number Of The Beast” konserwatywni Amerykanie dokonali powierzchownej oceny tematyki utworu i okładki albumu, okrzykując Iron Maiden zespołem propagującym satanizm. Miał o tym świadczyć rzekomo wers z refrenu – 666, to liczba bestii jest, 666, jedna dla Ciebie i jedna dla mnie.
Dowodem na rzekome sprzyjanie sił nieczystych w nagrywaniu płyty były też podobno gasnące światła, dziwne hałasy oraz pojawiające się wizerunki szatana (na wszelki wypadek oświadczam z całą mocą, że w trakcie pisania tego opisu żadne wizerunki szatana ani żadne zjawiska nadprzyrodzone się nigdzie nie pojawiały!). Co ciekawe, producent płyty, Martin Birch, otrzymał w tym czasie rachunek za naprawę samochodu opiewający na kwotę… 666 funtów (przerażony Birch poprosił wtedy o wystawienie rachunku w wysokości 667 funtów). W trakcie trasy koncertowej po USA w 1982 roku promującej krążek „The Number of The Beast” muzycy wielokrotnie stykali się z tych powodów z protestującymi ortodoksami, niszczącymi ich płyty. I jak zwykle w takich przypadkach skończyło się tylko na wzmocnieniu zainteresowania zespołem.
Patrząc z perspektywy czasu, „The Number of The Beast” stał się jednym z ikonicznych standardów gatunku, który odegrał istotną rolę w jego rozwoju, nie tylko z powodu nowatorskiego brzmienia Iron Maiden, ale też z powodu warstwy tekstowej. Co by nie mówić, utwór miał też bez wątpienia swój udział we wprowadzaniu tematyki satanistycznej do tekstów heavymetalowych. Z czasem okazało się przecież, że protesty odnoszą odwrotny skutek od zamierzonego, a „diabły i szatany” w muzyce sprzedają się świetnie. Stety czy niestety, na scenę zawitali także muzycy i autorzy tekstów, którzy satanizm zaczęli traktować znacznie bardziej serio. No cóż, ewolucja sprawdza wszystkie ścieżki, także te fałszywe, prowadzące donikąd. Pytanie tylko, co jest tą fałszywą ścieżką – czy zagłębianie się w meandry kultu Szatana, czy może krytykowanie stosowania takich środków wyrazu w twórczości artystycznej…?
Steve Harris podobno miał dużo takich koszmarów w głowie. To trochę może i dziwne, ale kto nie bał się pójść w nocy (a nawet wieczorem) wyrzucić śmieci do śmietnika albo do piwnicy po ogórki? 🙂 Komu nie siedziały potwory pod łóżkiem? Jemu po prostu został taki dziecięcy lęk na nieco dłużej, ale już ubrany w wizje z horrorów i historie z beletrystyki. „Number” to jeden z przykładów, „Fear of The Dark” to kolejny. Nie znam całej dyskografii Ironów tak dokładnie, ale pewnie można by znaleźć więcej podobnych tekstów bazujących na takich lękach. A do piwnicy po zmroku pewnie nadal sam nie chodzi.